Dwór, de­fi­nio­wa­ny naj­ogól­niej ja­ko re­zy­den­cja zie­mia­ni­na (w odróż­nie­niu od pa­ła­cu, bę­dą­ce­go – w po­tocz­nym ro­zu­mie­niu – sie­dzi­bą ary­sto­kra­ty), mógł być w rze­czy­wi­sto­ści za­rów­no ob­szer­nym, dzie­się­cio­po­ko­jo­wym do­mo­stwem, jak i nie­co tyl­ko więk­szą cha­łu­pą o trzech izbach. Z re­gu­ły orien­to­wa­ny na go­dzi­nę 11, tak aby je­go każ­da ścia­na by­ła w cią­gu dnia choć przez krót­ki czas na­sło­necz­nio­na, sta­wia­ny był w roz­waż­nie do­bra­nym miej­scu, któ­re uwy­pu­kla­ło­by wa­lo­ry kra­jo­bra­zo­we bu­dow­li (np. na ma­low­ni­czej nad­rzecz­nej skar­pie czy nie­wiel­kim wznie­sie­niu) i ota­cza­ny par­kiem. Wzglę­dy re­pre­zen­ta­cyj­ne de­cy­do­wa­ły też o tym, że dwór, w odróż­nie­niu od wiej­skiej cha­ty, bu­do­wa­no do dro­gi za­wsze fron­tem, ni­gdy bo­kiem.

Podjazd pod dwórPodjazd pod dwór
Podjazd pod dwór lasochowski. Zdjęcie archiwalne.

Aż do po­ło­wy XVIII w. sie­dzi­by zie­miań­skie wzno­szo­no głów­nie z drew­na – wy­bór te­go wła­śnie ma­te­ria­łu czę­ścio­wo po­dyk­to­wa­ny był tra­dy­cją, ale przede wszyst­kim ra­chun­kiem eko­no­micz­nym: drze­wo nie­wiel­kim kosz­tem moż­na by­ło po­zy­skać z na­le­żą­cych do ma­jąt­ku la­sów, a re­la­tyw­nie pro­sta kon­struk­cja bu­dyn­ku po­zwa­la­ła na po­wie­rze­nie je­go wy­ko­na­nia miej­sco­wym cie­ślom. Dwo­ry sta­wia­no naj­czę­ściej z drze­wa so­sno­we­go lub, bar­dziej ce­nio­ne­go, mo­drze­wio­we­go, któ­re po­wszech­nie uzna­wa­no za ty­po­wo pol­ski bu­du­lec, od­por­ny na gni­cie i do­brze spraw­dza­ją­cy się w na­szym kli­ma­cie. W ko­lej­nych la­tach bu­dy­nek za­leż­nie od po­trzeb prze­bu­do­wy­wa­no i roz­bu­do­wy­wa­no, opa­tru­jąc go skrzy­dła­mi i ofi­cy­na­mi, przez co wraz z upły­wem cza­su za­tra­cał on swój pier­wot­ny, sy­me­trycz­ny układ, ale za­pew­niał do­mow­ni­kom w mia­rę kom­for­to­we wa­run­ki ży­cia. W ten spo­sób prze­kształ­ca­ny mógł więc słu­żyć ko­lej­nym po­ko­le­niom, oczy­wi­ście o ile nie padł ofia­rą po­ża­ru, co zda­rza­ło się dość czę­sto zwłasz­cza w do­bie po­wstań czy wo­jen. Z tej wła­śnie przy­czy­ny więk­szość daw­nych, drew­nia­nych sie­dzib zie­miań­skich nie do­trwa­ła do cza­sów współ­cze­snych i dlate­go zwy­kle nie zda­je­my so­bie spra­wy, że jesz­cze w XIX stu­le­ciu dwór zie­miań­ski był za­zwy­czaj sta­wia­ny z drew­na i kry­ty gon­tem. Gon­tem kry­to tak­że dwo­ry mu­ro­wa­ne, z ce­gły lub ka­mie­nia, któ­re czę­sto wy­po­sa­ża­no w po­dwój­ne ścia­ny we­wnętrz­ne, prze­dzie­lo­ne pu­stą prze­strze­nią z izo­lu­ją­cą war­stwą po­wie­trza, dzię­ki cze­mu la­tem za­pew­niały wnę­trzom przy­jem­ny chłód, zi­mą zaś ku­mu­lo­wa­ły cie­pło. W XIX wie­ku upo­wszech­ni­ły się tak­że po­dwój­ne okna, któ­re jesz­cze w XVIII stu­le­ciu ucho­dzi­ły ze god­ne po­tę­pie­nia mar­no­traw­stwo z uwa­gi na wy­so­ką ce­nę szyb.

Je­śli na ogół miał dwór po­stać ni­skiej, par­te­ro­wej bu­dow­li o sy­me­trycz­nym ukła­dzie po­miesz­czeń z cen­tral­nie usy­tu­owa­nym wej­ściem głów­nym, to wy­gląd ele­wa­cji i szcze­gó­ły pla­nu we­wnętrz­nego zmie­nia­ły się w cza­sie. Przy­kła­do­wo ty­po­wym ele­men­tem ar­chi­tek­tu­ry osiem­na­sto­wiecz­nych dwo­rów są al­kie­rze, czy­li po­ko­je usy­tu­owa­ne na obu koń­cach bu­dyn­ku i wy­su­nię­te przed je­go li­co (cza­sem tyl­ko od fron­tu, in­nym ra­zem rów­nież od ty­łu), bę­dą­ce da­le­kim wspo­mnie­niem śre­dnio­wiecz­nych baszt na­roż­nych. Bu­dyn­ki wzno­szo­ne czy prze­bu­do­wy­wa­ne w XIX stu­le­ciu są już al­kie­rzy po­zba­wio­ne – tra­ci je tak­że na po­cząt­ku XX wie­ku dwór w La­so­cho­wie. Pro­sto­kąt­na bry­ła XIX-wiecz­nych dwo­rów w ogó­le ule­ga uprosz­cze­niu przy­bie­ra­jąc po­stać wy­dłu­żo­ne­go pro­sto­ką­ta, a kla­sy­cy­stycz­nym ele­wa­cjom to­wa­rzy­szy wy­so­ki dwu­spa­do­wy dach z lu­kar­na­mi na pod­da­szu oraz dwu- lub czte­ro­ko­lum­no­wy por­tyk z trój­kąt­nym tym­pa­no­nem, po­środ­ku któ­rego umiesz­cza­no herb wła­ści­cie­la, a czę­sto tak­że pol­ską lub ła­ciń­ską de­wi­zę, wy­sła­wia­ją­cą sam dwór bądź go­ścin­ność je­go miesz­kań­ców. Ów drew­nia­ny ga­nek czy mu­ro­wa­ny por­tyk, zdo­bią­cy fron­to­wą ele­wa­cję dwo­ru i wy­cho­dzą­cy na po­ło­żo­ny przed bu­dyn­kiem, okrą­gły za­zwy­czaj ga­zon i pro­wa­dzą­cą doń, ob­sa­dzo­ną drze­wami dro­gę, jest do dziś najbar­dziej roz­po­zna­wal­nym ele­men­tem ar­chi­tek­tu­ry dwo­ru zie­miań­skiego.

Dworzec w ModlinieDworzec w Modlinie
Dworzec kolejowy Modlin z 1927 r. - przykład stylu dworkowego (fot. z zasobów portalu polona.pl)

W po­ło­wie XIX stu­le­cia po­ja­wia się mo­da na eklek­tyzm, znaj­du­ją­cy wy­raz w nie­jed­no­li­tych, bo sta­no­wią­cych kom­pi­la­cję ele­men­tów za­czerp­nię­tych z róż­nych epok, fa­sa­dach, z któ­rych ru­go­wa­no nie­odzow­ny wy­da­wa­ło­by się por­tyk, a kla­sycz­ną biel tyn­ku za­stę­po­wa­no róż­no­rod­no­ścią fak­tur i ma­te­ria­łów, ob­kła­da­jąc ścia­ny ce­głą li­ców­ką, ka­mie­niem czy drew­nem. Owe no­win­ki ar­chi­tek­to­nicz­ne znaj­do­wa­ły ty­luż go­rą­cych zwo­len­ni­ków w śro­do­wi­sku pol­skich ko­smo­po­li­tów, co za­go­rza­łych wro­gów po­śród tra­dy­cjo­na­li­stów, ape­lu­ją­cych o odrzu­ce­nie ob­cych na­le­cia­ło­ści i po­wrót do swoj­skie­go sty­lu na­ro­do­we­go, uzna­wa­ne­go w do­bie za­bo­rów za świa­dec­two pa­trio­ty­zmu. Do­bit­nym wy­razem te­go ostat­nie­go tren­du, a za­ra­zem dzie­łem ma­ją­cym du­ży wpływ na je­go roz­po­wszech­nie­nie by­ła opu­bli­ko­wa­na w 1896 ro­ku książ­ka Zyg­mun­ta Czar­to­ry­skie­go „O sty­lu kra­jo­wym w bu­dow­nic­twie wiej­skim”. Na fa­li oma­wia­ne­go prą­du na prze­ło­mie XIX i XX stu­le­cia po­dej­mo­wa­ne są pró­by wy­pra­co­wa­nia sty­lu kra­jo­we­go, od­wo­łu­ją­ce­go się bez­po­śred­nio do ro­dzi­mej tra­dy­cji i hi­sto­rii. Jed­ną z naj­bar­dziej zna­nych pro­po­zy­cji jest pro­mo­wa­ny przez Sta­ni­sła­wa Wit­kie­wi­cza styl za­ko­piań­ski, jed­nak spe­cy­fi­ka te­go bu­dow­nic­twa, sła­bo ad­ap­tu­ją­ca się na ni­zi­nach, ni­gdy nie osią­gnę­ła ta­kie­go po­wo­dze­nia co kon­ku­ren­cyj­ny styl dwor­ko­wy, na­wią­zu­ją­cy do kla­sy­cy­stycz­nych sie­dzib zie­miań­skich. Ten dru­gi nie tyl­ko szyb­ko zy­skał na po­pu­lar­no­ści, ale i wy­wie­rał wpływ na pol­ską ar­chi­tek­tu­rę jesz­cze w pierw­szych la­tach dwu­dzie­sto­le­cia mię­dzy­wo­jen­ne­go: wzno­szo­no w nim wszel­kiej ma­ści bu­dyn­ki uży­tecz­no­ści pu­blicz­nej jak szko­ły, pocz­ty czy dwor­ce ko­le­jo­we oraz ca­łe osie­dla podmiej­skich wil­li, o sa­mych dwo­rach i dwor­kach (jak „Mi­lu­sin” Pił­sud­skie­go w Su­le­jów­ku) na­wet nie wspo­mi­na­jąc.

Wy­gląd dwo­ru był jed­nak po­chod­ną nie tyl­ko es­te­tycz­nych czy ide­olo­gicz­nie umo­ty­wo­wa­nych zmian w ar­chi­tek­tu­rze, ale tak­że prze­obra­żeń za­cho­dzą­cych w ży­ciu spo­łecz­nym. Od dru­giej po­ło­wy XIX wie­ku za­czę­to prze­bu­do­wy­wać i roz­bu­do­wy­wać sta­re dwo­ry, tak jak mia­ło to miej­sce w przy­pad­ku dwo­ru la­so­chow­skie­go, no­wo zaś wzno­szo­ne bu­dyn­ki by­ły więk­sze, dzię­ki cze­mu uda­wa­ło się wy­dzie­lić w nich po­miesz­cze­nia na po­ko­je go­ścin­ne, dzie­cię­ce, bi­blio­te­kę, pa­lar­nię czy – no­wość – ła­zien­kę. Trend ten ści­śle był po­wią­za­ny z za­cho­dzą­cy­mi w owej epo­ce prze­mia­na­mi oby­cza­jo­wy­mi. Jesz­cze w XVIII stu­le­ciu po­ko­je, zwy­kle prze­chod­nie (w tzw. am­fi­la­dzie), nie mia­ły okre­ślo­ne­go prze­zna­cze­nia, stąd wy­róż­nia­no je nie z uwa­gi na peł­nio­ną ro­lę, lecz ko­lor ścian – za­miast ja­dal­ni, ba­wial­ni czy sy­pial­ni ist­nia­ły po­ko­je żół­te, nie­bie­skie bądź zie­lo­ne, w któ­rych sy­pia­ło się, ja­da­ło i ba­wio­no, za­leż­nie od po­trze­by chwi­li. Czło­wiek w XVIII w. wła­ści­wie ni­gdy nie był sam, czło­wiek wie­ku XIX na­to­miast za­czął ce­nić so­bie pry­wat­ność, a w ślad za tą no­wą po­trze­bą szedł no­wy po­dział prze­strze­ni, w któ­rej wy­od­ręb­nia­no ko­ry­ta­rze da­ją­ce każ­de­mu z po­koi osob­ne wej­ście, a tak­że za­czę­to odróż­niać po­miesz­cze­nia re­pre­zen­ta­cyj­ne od in­tym­nych i z gó­ry okre­ślać funk­cję po­szcze­gól­nych izb.

Trofea myśliwskie w lasochowskiej sieniTrofea myśliwskie w lasochowskiej sieni
Trofea myśliwskie w sieni lasochowskiego dworu (fot. z albumu rodzinnego Tadeusza Kowańskiego)

Do dwo­ru wcho­dzi­ło się przez ga­nek do sie­ni, ob­wie­szo­nej my­śliw­ski­mi tro­fe­ami i do­żyn­ko­wy­mi wień­ca­mi, w któ­rej zwy­kle sta­wia­no du­ży stół, słu­żą­cy do skła­da­nia nań wierzch­niej odzie­ży. Sień dzie­li­ła wnę­trze dwo­ru na dwie czę­ści – re­pre­zen­ta­cyj­no-miesz­kal­ną oraz go­spo­dar­czą, obej­mu­ją­cą m.in. kuch­nię, izbę cze­lad­ną czy spi­żar­nię, w któ­rej prze­cho­wy­wa­no za­pa­sy i do­mo­wej ro­bo­ty wi­no. Za po­miesz­cze­nie go­spo­dar­cze słu­żył tak­że strych, gdzie trzy­ma­no syp­kie pro­duk­ty – jak mą­ka i ka­sza, skła­do­wa­no róż­ne­go ro­dza­ju gra­ty i ru­pie­cie, wresz­cie umiesz­cza­no zro­bio­ną na mia­rę z dę­bo­we­go drew­na trum­nę, gdyż, jak pi­sze w swej książ­ce Elż­bie­ta Ko­wec­ka, w XIX w. lu­dzie „w swą ostat­nią po­dróż lu­bi­li się szy­ko­wać za­wcza­su i god­nie”. W za­moż­niej­szych do­mach, gdzie po­miesz­cze­nia ku­chen­ne sy­tu­owa­ne by­ły w od­dziel­nym bu­dyn­ku, po­dział prze­bie­gał ina­czej – mię­dzy pry­wat­ny­mi apar­ta­men­ta­mi do­mow­ni­ków a po­ko­ja­mi re­pre­zen­ta­cyj­ny­mi. Dla Na­kwa­skiej wzo­ro­wy „dom [był] zło­żo­ny z sie­ni opa­la­nej czy­li przed­po­ko­ju, Ja­dal­ni, Cho­wal­ni, Ba­wial­ni, Sy­pial­ni, Po­ko­ju dla dzie­ci, Gar­de­ro­by, Po­ko­ju męz­kie­go, miesz­kań dla go­ści, do któ­rych po­dług moż­no­ści i po­trze­by do­dać by moż­na ka­pli­cę, po­ko­je dla pa­nien, lub sy­nów star­szych, Bil­lar­do­wy i tp.” – z za­strze­że­niem, że prze­zna­cze­nie po­miesz­czeń mo­że się zmie­niać za­leż­nie od sy­tu­acji fi­nan­so­wej i po­trzeb do­mow­ni­ków. My­lił­by się jed­nak ten, kto ocze­ki­wał­by po zie­miań­skich dwo­rach po­koi utrzy­ma­nych w nie­ska­zi­tel­nym po­rząd­ku i urzą­dzo­nych z gu­stem w jed­no­li­tym sty­lu: nie by­ło to wca­le re­gu­łą. O ile w wie­lu do­mach dba­no o to, by po­miesz­cze­nia re­pre­zen­ta­cyj­ne by­ły schlud­ne i swo­im wy­po­sa­że­niem na­dą­ża­ły za obo­wią­zu­ją­cą mo­dą, po­zo­sta­łe po­ko­je, czę­sto­kroć wca­le nie grze­szą­ce czy­sto­ścią, za­sta­wio­ne by­ły wy­słu­żo­ny­mi sprzę­ta­mi sprzed lat, nie­raz bę­dą­cy­mi dzie­łem dwor­skie­go rze­mieśl­ni­ka. Nie dzi­wi­ło też ni­ko­go czę­ste w ów­cze­snych sie­dzi­bach zie­miań­skich prze­mie­sza­nie sty­lów, gdy w jed­nym po­miesz­cze­niu gro­ma­dzo­no me­ble spro­wa­dzo­ne z Ber­li­na, Pa­ry­ża, Flo­ren­cji i Pe­ters­bur­ga al­bo usta­wia­no sprzę­ty z róż­nych ga­tun­ków drew­na czy epok. Wy­strój po­koi uzu­peł­nia­ły por­tre­ty an­te­na­tów, któ­rych licz­ba i sę­dzi­wy wiek sta­no­wi­ły świa­dec­two świet­no­ści ro­du, war­to­ścio­we ma­lo­wi­dła przed­sta­wia­ją­ce pej­za­że, mar­twe na­tu­ry, sce­ny ba­ta­li­stycz­ne bądź my­śliw­skie, a wi­szą­ce obok obraz­ków o war­to­ści li tyl­ko sen­ty­men­tal­nej, wresz­cie za­byt­ko­we wschod­nie ko­bier­ce i pa­no­plia czy­li wy­eks­po­no­wa­na na tle go­be­li­nu broń bia­ła lub pal­na. Ten nie­po­wta­rzal­ny amal­ga­mat sty­lów, gdzie cen­ne pa­miąt­ki po przod­kach są­sia­do­wa­ły z rów­nie sfa­ty­go­wa­ny­mi no­wo­mod­ny­mi cac­ka­mi, nada­wał sie­dzi­bom zie­miań­skim swo­isty kli­mat, któ­re­go szcze­gól­ną ce­chą by­ło uni­ka­nie osten­ta­cyj­ne­go prze­py­chu, uzna­wa­ne­go za wy­raz złe­go gu­stu i nu­wo­ry­szo­stwa.

BuduarBuduar
Wnętrze buduaru Marii Świackiej w pałacu w Bielicy (fot. z zasobów portalu polona.pl)

W tak po­dzie­lo­nym wnę­trzu do­mu dla go­spo­dy­ni za­re­zer­wo­wa­ny był bu­du­ar, pe­łen ko­bie­cych bi­be­lo­tów, z obo­wiąz­ko­wym se­kre­ta­rzy­kiem, na któ­rym da­ma mo­gła­by od­po­wia­dać na li­sty, sto­licz­kiem do ro­bó­tek ręcz­nych, a na­wet szta­lu­ga­mi bądź pul­pi­tem do ry­so­wa­nia. Przy­tul­ny, ko­bie­cy bu­du­ar pla­so­wał się na po­gra­ni­czu sfe­ry re­pre­zen­ta­cyj­nej i pry­wat­nej: by­ło to miej­sce w któ­rym pa­ni do­mu od­da­wa­ła się lek­tu­rze, pro­wa­dzi­ła ko­re­spon­den­cję i ra­chun­ki, ale i przyj­mo­wa­ła za­przy­jaź­nio­ne oso­by. Na prze­cię­ciu tych dwóch sfer mie­ści­ły się też ga­bi­net i kan­ce­la­ria, sta­no­wią­ce do­mi­nium pa­na do­mu, któ­rych ro­le – zwłasz­cza w mniej­szych do­brach, gdzie wła­ści­ciel sam za­rzą­dzał swym go­spo­dar­stwem – łą­czy­ło nie­raz jed­no po­miesz­cze­nie, peł­nią­ce po­za wy­żej opi­sa­ny­mi tak­że funk­cję prze­strze­ni za­wo­do­wej. Po­nie­waż w kan­ce­la­rii zie­mia­nin przyj­mo­wał oso­by nie ma­ją­ce wstę­pu „na sa­lo­ny”, prze­to po­kój ten miał czę­sto­kroć osob­ne wej­ście, a na­wet mie­ścił się w od­dziel­nym bu­dyn­ku, np. rząd­ców­ce, czy do­sztu­ko­wa­nej do skrzy­dła dwo­ru ofi­cy­nie, jak zda­rza­ło się to w przy­pad­ku wiel­kich ma­jąt­ków, za­trud­nia­ją­cych ja­ko pra­cow­ni­ków kan­ce­la­rii sze­reg urzęd­ni­ków. Na wy­po­sa­że­nie ga­bi­netu skła­da­ło się po­tęż­ne biur­ko z kom­ple­tem przy­bo­rów do pi­sa­nia i wy­god­nym fo­te­lem, krze­sła bądź fo­te­le dla in­te­re­san­tów, cza­sem so­fa, da­lej: sza­fy prze­zna­czo­ne do prze­cho­wy­wa­nia do­ku­men­ta­cji i fa­cho­wej li­te­ra­tu­ry, ka­sa na pie­nią­dze, wresz­cie – aż do lat 70. XIX w. – wy­peł­nio­ne pia­skiem splu­wacz­ki, bez któ­rych nie mo­gło się obyć żad­ne tłum­niej od­wie­dza­ne po­miesz­cze­nie. Trzy­ma­no tu księ­gi ra­chun­ko­we, pla­ny bu­dyn­ków dwor­skich, prób­ki pro­duk­tów rol­nych a tak­że dwa uten­sy­lia po­zwa­la­ją­ce za­po­bie­gli­we­mu go­spo­da­rzo­wi prze­wi­dy­wać po­go­dę: ba­ro­metr oraz słój z wo­dą i pia­skiem, w któ­rym ży­ły pi­sko­rze, ma­ją­ce zwy­czaj przy gwał­tow­nym spad­ku ci­śnie­nia pod­pły­wać ku po­wierzch­ni, da­jąc w ten spo­sób znać o nad­cho­dzą­cej zmia­nie au­ry.

Ko­lej­nym nie­odzow­nym we dwo­rze po­ko­jem by­ła ja­dal­nia, gdzie do­mow­ni­cy spo­ty­ka­li się na po­sił­kach – jej ścia­ny, w oba­wie przed zachlapa­niem, czę­sto ob­kła­da­no nie ta­pe­tą, jak w in­nych po­ko­jach, lecz bo­aze­rią al­bo… ce­ra­tą. Po­środ­ku te­go po­miesz­cze­nia stał du­ży, naj­czę­ściej roz­su­wa­ny stół z kom­ple­tem krze­seł, zaś pod ścia­na­mi, ude­ko­ro­wa­ny­mi pej­za­ża­mi, mar­twy­mi na­tu­ra­mi czy por­tre­ta­mi przod­ków, roz­sta­wia­no po­zo­sta­łe me­ble: kre­den­sy, w któ­rych prze­cho­wy­wa­no sre­bra i ser­wi­sy, kon­sol­ki, na któ­rych moż­na by­ło po­sta­wić przy­nie­sio­ne z kuch­ni pół­mi­ski, wresz­cie sto­lik z mar­mu­ro­wym bla­tem, na któ­rym słu­żą­cy umiesz­cza­li sa­mo­war, uprzed­nio roz­pa­liw­szy go w są­sied­nim kre­den­sie, czy­li nie­wiel­kim po­miesz­cze­niu prze­zna­czo­nym do prze­cho­wy­wa­nia za­sta­wy sto­ło­wej oraz obru­sów.

bibliotekabiblioteka
Fragment biblioteki w dworze we dworze rodziny Ordów w Nowoszycach (fot. z zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego)

Waż­ne miej­sce zaj­mo­wa­ła w sie­dzi­bie zie­miań­skiej bi­blio­te­ka, świad­czą­ca o ma­jęt­no­ści do­mu, gdyż po licz­bie po­sia­da­nych ksią­żek moż­na by­ło w XIX stu­le­ciu oce­nić za­moż­ność zie­miań­skiej ro­dzi­ny: o ile w uboż­szych dwo­rach zaj­mo­wa­ły one le­d­wie jed­ną czy dwie pół­ki, o ty­le w naj­bo­gat­szych prze­zna­cza­no dlań osob­ne po­miesz­cze­nie czy­li bi­blio­te­kę wła­śnie, gdzie prócz oszklo­nych szaf i wy­god­nych, prze­zna­czo­nych do lek­tu­ry fo­te­li, usta­wia­no pul­pi­ty do nut, szta­lu­gi oraz – obo­wiąz­ko­wo – du­ży stół, na któ­rym pię­trzy­ły się ga­ze­ty i al­bu­my. Au­tor­ka po­czyt­ne­go po­rad­ni­ka dla śred­nio­za­moż­nych zie­mia­nek, Ka­ro­li­na z Po­toc­kich Na­kwa­ska, mia­ła w tym te­ma­cie sto­sow­ną ra­dę i prze­stro­gę: „Je­że­li miej­sce po te­mu, przy­jem­ną ci bę­dzie rze­czą mieć osob­ną czy­tel­nią, gdzie­byś swe książ­ki, pa­pie­ry, ry­sun­ki trzy­ma­ła. (...) Gdy ko­mu po­ży­czysz ja­kie dzie­ło, za­pisz za­raz na kar­tecz­ce, któ­rą umie­ścisz na je­go miej­scu w sza­fie (...) U nas są lu­dzie cza­sem dość nie­de­li­kat­ni, aby za­trzy­my­wać cu­dze dzie­ła. Za­my­kaj twe książ­ki, je­że­li je chcesz mieć w po­rząd­ku. Na sto­le w środ­ku czy­tel­ni umiesz­czaj słow­ni­ki, pi­sma cza­so­we, ostat­nie dzie­ła, ry­ci­ny, ołów­ki, drew­nia­ny lub ko­ścia­ny nóż do kart prze­ci­na­nia; sło­wem wszyst­ko, co do te­go ro­dza­ju, użyt­ku i wy­go­dy pra­cu­ją­cych lub czy­ta­ją­cych, na­le­ży.”

Na noc­ny od­po­czy­nek uda­wa­no się do sy­pial­ni, któ­ra jesz­cze na po­cząt­ku XIX w. by­ła po­miesz­cze­niem re­pre­zen­ta­cyj­nym, chęt­nie po­ka­zy­wa­nym go­ściom, a do­pie­ro w dru­giej ćwier­ci stu­le­cia sta­ła się stre­fą pry­wat­ną, otwar­tą je­dy­nie dla do­mow­ni­ków i służ­by. Kró­lo­wa­ło w niej pa­rad­ne ło­że, zwień­czo­ne bal­da­chi­mem lub przy­stro­jo­ne fi­ran­ką, któ­re póź­niej za­stę­po­wa­no dwo­ma osob­ny­mi i prost­szy­mi łóż­ka­mi. Na wy­strój sy­pial­ni skła­da­ły się tak­że klęcz­ni­ki, ko­mo­dy na bie­li­znę, wresz­cie sprzę­ty prze­zna­czo­ne do utrzy­my­wa­nia hi­gie­ny: myj­ni­ki i to­a­le­ty. Do sy­pial­ni przy­le­ga­ła ubie­ral­nia, gdzie mia­ły swo­je miej­sce sza­fy, bie­liź­niar­ki, ku­fry na zi­mo­we fu­tra, wresz­cie sto­lik do ro­bó­tek i więk­szy stół, słu­żą­cy do pra­so­wa­nia, kro­je­nia czy czysz­cze­nia odzie­ży. W tym to nie­wiel­kim po­ko­iku spa­ła pan­na słu­żą­ca, go­to­wa na każ­de ski­nie­nie pa­ni do­mu. W po­ko­jach na ubo­czu zwy­kło się lo­ko­wać we dwo­rach dzie­ci (sy­pia­ją­ce pod czuj­ną opie­ką mam­ki, pia­stun­ki czy bo­ny), re­zy­den­tów oraz służ­bę.

Z in­nych, rzec moż­na fa­kul­ta­tyw­nych i spo­ty­ka­nych głów­nie w bo­ga­tych do­mach, po­miesz­czeń moż­na wy­mie­nić pa­lar­nie, do któ­rych męż­czyź­ni uda­wa­li się by, roz­siadł­szy się w wy­god­nym fo­te­lu, wy­pa­lić faj­kę czy cy­ga­ro (pa­le­nie w obec­no­ści dam dłu­go uwa­ża­no za wiel­ce nie­sto­sow­ne i po­czy­ty­wa­no za do­wód bra­ku wy­cho­wa­nia), po­ko­je my­śliw­skie, w któ­rych prze­cho­wy­wa­no broń pal­ną i ło­wiec­kie tro­fea, oraz mu­zycz­ne, gdzie słu­cha­no do­mo­wych kon­cer­tów. Kró­lo­wa­ły w nich naj­pierw kla­wi­kor­dy, po­tem for­te­pia­ny i pia­ni­na, tam zaś, gdzie za­kup du­że­go i kosz­tow­ne­go in­stru­men­tu nie wcho­dził w grę, de­cy­do­wa­no się na mniej­szą fis­har­mo­nię. Przy bra­ku po­ko­ju mu­zycz­nego in­stru­ment ta­ki sy­tu­owa­no w sa­lo­nie.

salonsalon
Salon dworu w Łazanach (fot. z zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego)

Ten ostat­ni po­zo­sta­wał naj­waż­niej­szym, a tym sa­mym aran­żo­wa­nym z naj­więk­szym pie­ty­zmem po­miesz­cze­niem we dwo­rze, tu bo­wiem kon­cen­tro­wa­ło ży­cie ro­dzin­ne i to­wa­rzy­skie – tu­taj przyj­mo­wa­no go­ści, or­ga­ni­zo­wa­no ba­le, w Wiel­ka­noc przy­go­to­wy­wa­no świę­co­ne, a w Bo­że Na­ro­dze­nie sta­wia­no cho­in­kę. Po­kój ten sy­tu­owa­no z re­gu­ły w cen­tral­nej czę­ści dwo­ru – wcho­dzi­ło się doń bez­po­śred­nio z sie­ni, a idąc da­lej moż­na by­ło przejść na ta­ras, skąd roz­ta­czał się wi­dok na za­ło­że­nie par­ko­we. Na po­cząt­ku XIX w. sa­lon urzą­dza­no w sty­lu em­pi­ro­wym cięż­ki­mi, mo­nu­men­tal­ny­mi wręcz me­bla­mi, któ­rych no­gi oku­wa­no brą­za­mi lub nada­wa­no im kształt lwich łap. Pre­fe­ro­wa­nym drew­nem był tu ma­hoń, z któ­re­go w za­moż­nych do­mach ukła­da­no tak­że mo­zai­ko­we po­sadz­ki, choć w tym ostat­nim wy­pad­ku czę­ściej uży­wa­no ma­te­ria­łu po­cho­dze­nia kra­jo­we­go. Su­fi­ty po­ko­ju wień­czy­ły sztu­ka­te­rie, zaś ścia­ny zdo­bio­no ilu­zjo­ni­stycz­ny­mi pej­za­ża­mi lub – przy bra­ku uzdol­nio­ne­go ma­la­rza – obi­ja­no tka­ni­na­mi czy wy­kła­da­no prak­tycz­ną i mod­ną ta­pe­tą, któ­ra mniej się bru­dzi­ła, a już po­bru­dzo­na da­wa­ła się czy­ścić przy po­mo­cy skó­rek ra­zo­we­go chle­ba. Ko­lor ścian de­cy­do­wał póź­niej o na­zwie sa­lonu: by­ły więc sa­lony bia­łe, żół­te czy zie­lo­ne. Oz­do­bą po­ko­ju by­ły roz­wie­sza­ne na­prze­ciw sie­bie lu­stra, optycz­nie po­więk­sza­ją­ce po­miesz­cze­nie, piec o fan­ta­zyj­nej for­mie i bo­ga­to zdo­bio­nych ka­flach al­bo ko­mi­nek, na któ­re­go gzym­sie umiesz­cza­no róż­ne bi­be­lo­ty: pa­miąt­ki z po­dró­ży, fi­ku­śne ze­ga­ry czy po­do­bi­zny sław­nych lu­dzi (w XIX stu­le­ciu prym wio­dły po­pier­sia Na­po­le­ona i Ko­ściusz­ki). Po­czą­tek XIX w. cha­rak­te­ry­zo­wa­ła tak­że mo­da na sa­loniki w sty­lu orien­tal­nym: chiń­skim, ja­poń­skim, tu­rec­kim, per­skim czy mau­re­tań­skim. Spo­ty­ka­no je ra­czej w pa­ła­cach niż dwo­rach i, jak przy­pusz­cza Elż­bie­ta Ko­wec­ka, mia­ły one głów­nie wpra­wiać w po­dziw go­ści, na po­do­bień­stwo mi­nia­tu­ro­wych mu­ze­ów wy­peł­nio­nych prze­róż­ny­mi, kosz­tow­ny­mi cac­ka­mi, a nie słu­żyć do­mow­ni­kom. W po­ło­wie lat 20. XIX stu­le­cia styl em­pi­ro­wy za­stą­pio­ny zo­sta­je bar­dziej swoj­skim bie­der­me­ie­rem, któ­ry, choć na za­cho­dzie Eu­ro­py ucho­dził za miesz­czań­ski, w dwo­rach zie­miań­skich przy­jął się tak do­brze, że dziś uzna­je się go wręcz za ro­dzi­my. Pro­ste, wy­god­ne i stwa­rza­ją­ce kli­mat przy­tul­no­ści me­ble wy­twa­rza­no te­raz głów­nie z drzew kra­jo­wych (li­py, je­sio­nu czy orze­cha) czę­sto po­li­tu­ru­jąc gru­szą, cze­re­śnią lub cze­czot­ką. Do­mi­nu­ją one w dwor­skich wnę­trzach aż do lat 70., choć już od po­ło­wy wie­ku na sa­lony wkra­cza styl Lu­dwi­ka Fi­li­pa, a wraz z nim mo­da na wszech­obec­ne tka­ni­ny: bo­ga­te dra­pe­rie, dy­wa­ny, upię­te nad drzwia­mi za­sło­ny z lam­bre­ki­nem, na­rzu­ty okry­wa­ją­ce oto­ma­ny, szy­deł­ko­we ser­we­ty zdo­bią­ce sto­ły i sto­li­ki, pa­ta­raf­ki czy­li wy­pla­ta­ne z ra­fii pod­kład­ki pod lam­py czy świecz­ni­ki, wresz­cie – wy­szy­wa­ne po­dusz­ki o roz­ma­itych kształ­tach. Eklek­tycz­ne me­ble o bo­ga­tej sny­cer­ce wy­ko­ny­wa­no głów­nie z ma­ho­niu lub droż­sze­go pa­li­san­dru. Po­pu­lar­no­ścią cie­szy­ły się w tym okre­sie ni­skie sof­ki czy fo­te­li­ki po­zba­wio­ne po­rę­czy, a prze­zna­czo­ne dla dam w kry­no­li­nach. No­wo­ścią był spo­sób usta­wia­nia me­bli, któ­re te­raz mo­gły stać uko­śnie, a na­wet po­środ­ku sa­lonu, nie zaś, jak do­tąd, być sy­me­trycz­nie po­roz­sta­wia­ne pod ścia­na­mi po­ko­ju. Na jed­nym z tak fan­ta­zyj­ne usta­wio­nych sto­łów roz­kła­da­no luk­su­so­wo wy­da­ne i bo­ga­to ilu­stro­wa­ne książ­ki, a od lat 60., jak po­da­je Elż­bie­ta Ko­wec­ka, tak­że al­bu­my z ro­dzin­ny­mi fo­to­gra­fia­mi. Prze­łom wie­ków wpro­wa­dził na sa­lony se­ce­sję z jej bo­gac­twem wi­ją­cych się li­nii i ro­ślin­nych mo­ty­wów, a la­ta 20. XX w. przy­nio­sły no­win­kę w po­sta­ci me­bli art déco – pro­stych, ma­syw­nych, o gład­kich, zge­ome­try­zo­wa­nych li­niach i lśnią­cych płasz­czy­znach. Eg­zo­tycz­ne for­ni­ry o moc­nych ko­lo­rach uwy­pu­kla­ją­cych pięk­no ry­sun­ku la­kie­ro­wa­ne­go na wy­so­ki po­łysk drew­na łą­czo­no chęt­nie z me­ta­lem czy szkłem i zesta­wia­no kon­tra­sto­wo z in­ny­mi ele­men­ta­mi wnętrz. Cią­gle jed­nak w wie­lu do­mach moż­na by­ło spo­tkać na­wet i w re­pre­zen­ta­cyj­nych po­ko­jach me­ble sprzed lat – owe „em­pi­ry” czy „lu­dwi­ki” – stwa­rza­ją­ce wra­że­nie, że czas się za­trzy­mał.

Bibliografia:

Kał­wa, D. (2005) Pol­ska do­by roz­bio­rów i mię­dzy­wo­jen­na. W: A. Chwal­ba (red.) Oby­cza­je w Pol­sce. Od śre­dnio­wie­cza do cza­sów współ­cze­snych. War­sza­wa: PWN, ss. 221-336

Ko­wec­ka, E. (1992) Wy­bra­ne za­gad­nie­nia or­ga­ni­za­cji ży­cia ma­te­rial­ne­go we dwo­rach pol­skich XIX wie­ku. W: Dwór Pol­ski w XIX wie­ku. Zja­wi­sko hi­sto­rycz­ne i kul­tu­ro­we. Ma­te­ria­ły I Se­mi­na­rium. War­sza­wa: Sto­wa­rzy­sze­nie Hi­sto­ry­ków Sztu­ki, ss. 69-80

Ko­wec­ka, E. (2008) W sa­lo­nie i w kuch­ni. Opo­wieść o kul­tu­rze ma­te­rial­nej pa­ła­ców i dwo­rów pol­skich w XIX w. Po­znań: Zysk i S-ka

de La­to­ur, R. (1986/87) Pró­ba od­two­rze­nia XIX-wiecz­ne­go wnę­trza dwo­ru pol­skie­go. W: Rocz­nik Mu­zeum Na­ro­do­we­go w Kiel­cach 15, ss. 181-229

Ło­ziń­ska, M. (2010) W zie­miań­skim dwo­rze. Co­dzien­ność, oby­czaj, świę­ta, za­ba­wy. War­sza­wa: PWN

Mar­kow­ski, M.B. (1993) Oby­wa­te­le ziem­scy w wo­je­wódz­twie kie­lec­kim 1918-1939. Kiel­ce: Kie­lec­kie To­wa­rzy­stwo Nau­ko­we

Mo­lik, W. (1999) Ży­cie co­dzien­ne zie­miań­stwa w Wiel­ko­pol­sce w XIX i na po­cząt­ku XX wie­ku. Kul­tu­ra ma­te­rial­na. Po­znań: Wy­daw­nic­two Po­znańskie

Na­kwa­ska, K. (1843) Dwór wiej­ski. Dzie­ło po­świę­co­ne go­spo­dy­niom pol­skim, przy­dat­ne i oso­bom w mie­ście miesz­ka­ją­cym. Prze­ro­bio­ne z fran­cuz­kie­go pa­ni Aglaë Adan­son z wie­lu do­dat­ka­mi i zu­peł­nem za­sto­so­wa­niem do na­szych oby­czajów i po­trzeb, przez Ka­ro­li­nę z Po­toc­kich Na­kwa­ską, w 3 To­mach. Po­znań: Księ­gar­nia No­wa

Schri­mer, M.K. (2012) Dwo­ry i dwor­ki w II Rzecz­po­spo­li­tej. War­sza­wa: Wyd. SBM

Szu­ro­wa, B. (2000) Dwór – sie­dzi­ba ro­dzi­ny zie­miań­skiej w świe­tle ma­te­ria­łów ar­chi­wal­nych w po­ło­wie XIX wie­ku w mie­chow­skiem. W: Dwór Pol­ski. Zja­wi­sko hi­sto­rycz­ne i kul­tu­ro­we. Ma­te­ria­ły V Se­mi­na­rium. War­sza­wa: Sto­wa­rzy­sze­nie Hi­sto­ry­ków Sztu­ki, ss. 193-206

Żen­kie­wicz, J. (2008) Dwór pol­ski i je­go oto­cze­nie. Kre­sy Pół­noc­no-Wschod­nie. To­ruń: wyd. Adam Mar­sza­łek

Projekt, wykonanie, teksty i zdjęcia © Anna Stypuła
Wszystkie prawa zastrzeżone
adres: Lasochów 39 | kontakt mailowy: