Po­cząt­kiem współ­cze­sne­go psz­cze­lar­stwa by­ło bart­nic­two, po­le­ga­ją­ce na ho­dow­li w wa­run­kach na­tu­ral­nych dzi­kich psz­czół le­śnych. W tym ce­lu za­kła­da­no tzw. bo­ry bart­ne, któ­rych wła­ści­cie­le zna­ko­wa­li na­le­żą­ce do nich drze­wa, bart­nik bo­wiem nie ty­le ko­rzy­stał ze zna­le­zio­nej bar­ci, co two­rzył no­we, „dzie­jąc” drze­wa tj. drą­żąc w nich bar­cie za po­mo­cą to­po­ra i dłu­ta, oraz „klęc(z)ąc” w nich psz­czo­ły – czy­li osa­dza­jąc na tak utwo­rzo­nych sta­no­wi­skach świe­żo wy­ro­jo­ne owa­dy. Bart­ni­cy, jak pi­sze Zyg­munt Glo­ger, mu­sie­li „przedew­szyst­kiem po­sia­dać sztu­kę wcho­dze­nia na wy­so­kie, gład­kie i gru­be so­sny, w któ­rych zwy­kle, na kil­ka sąż­ni nad zie­mią, znaj­do­wa­ły się bar­cie. Do­ko­ny­wa­li zaś te­go za po­mo­cą le­zi­wa, czy­li moc­ne­go sznu­ra, na któ­re­go środ­ku znaj­do­wa­ła się na­wle­czo­na wąz­ka ła­wecz­ka.” Okres naj­waż­niej­szych prac przy­pa­dał dla bart­ników na wio­snę, kie­dy na­le­ża­ło „podmieść” psz­czo­ły tzn. oczy­ścić bar­cie z pu­stych pla­strów i nie­po­trzeb­ne­go już, po­zo­sta­łe­go po zi­mie, mio­du, oraz na je­sie­ni, we wrze­śniu, gdy urzą­dza­no mio­do­bra­nie, jed­no­cze­śnie za­bez­pie­cza­jąc bar­cie przed zbli­ża­ją­cy­mi się mro­za­mi i wi­zy­tą nie­pro­szo­nych go­ści – dzię­cio­łów i żołn.

BartnikBartnik
Bartnik używający do wspinaczki leziwa, rys. z „Encyklopedji staropolskiej” Z. Glogera

Psz­cze­lar­stwo, któ­re wy­ewo­lu­owa­ło z bart­nic­twa, prze­nio­sło ro­je z bo­ru do wsi czy fol­war­ku. Wy­bór miej­sca na pa­sie­kę nie był ła­twy: opty­mal­nym by­ło sta­no­wi­sko „nie wil­got­ne, nie wy­sta­wio­ne na dzia­ła­nie wia­trów pół­noc­nych, tak rów­nież i pro­mie­ni sło­necz­nych. Pa­sie­ka po­trze­bu­je w bli­sko­ści wo­dy, kwie­ci­stych łąk, krze­wów i drzew owo­co­wych, z któ­rych­by psz­czo­ły mo­gły swój za­rób z ła­two­ścią po­więk­szać.” Au­tor po­wyż­sze­go cy­ta­tu, Jan Si­kor­ski, ra­dzi też sta­wiać ule z da­la od bu­dyn­ków go­spo­dar­czych czy trak­tów ko­mu­ni­ka­cyj­nych, po­nie­waż „smro­dli­we wy­zie­wy, ja­ko też dym i ha­łas szko­dzą psz­czo­łom”, z dru­giej jed­nak stro­ny od­le­głość dzie­lą­ca pa­sie­kę od fol­war­ku nie po­win­na być zbyt du­ża, tak, by z ła­two­ścią moż­na by­ło ho­dow­li do­glą­dać. For­my uli by­ły róż­no­ra­kie: trzy­ma­no psz­czo­ły w wy­drą­żo­nych pniach drze­wa, tzw. kło­dach, któ­re przy­kry­wa­no pła­tem ko­ry świer­ko­wej, zbi­tych z de­sek „dom­kach” czy wy­ple­cio­nych ze sło­my tzw. kósz­kach, o pół­ko­li­stym lub stoż­ko­wym kształ­cie z otwo­rem umiesz­czo­nym na ścian­ce lub w drew­nia­nej pod­sta­wie ko­sza. Zda­rza­ły się też ule fi­gu­ral­ne w po­sta­ci spo­rych roz­mia­rów rzeźb świę­tych, chło­pów, Ży­dów, niedź­wie­dzi czy wil­ków. W po­ło­wie XIX wie­ku wy­na­le­zio­no ru­cho­me ram­ki, któ­re uła­twia­ły psz­cze­la­rzo­wi wy­do­by­cie pla­strów mio­du z wnę­trza ula, wi­rów­kę do mio­du, dzię­ki któ­rej moż­na by­ło wy­brać miód z ko­mó­rek pla­stra bez je­go nisz­cze­nia (ozna­cza­ło to, że psz­czo­ły mo­gły od ra­zu przy­stą­pić do pro­duk­cji mio­du nie po­świę­ca­jąc cza­su na od­bu­do­wę pla­stra), wresz­cie pra­sę do spo­rzą­dza­nia wę­zy, tj. cien­kie­go ar­ku­si­ka wo­sku z od­ci­śnię­ty­mi za­cząt­ka­mi ko­mó­rek, któ­rego za­sto­so­wa­nie skra­ca­ło czas po­trzeb­ny psz­czo­łom na ufor­mo­wa­nie no­we­go pla­stra.

Go­spo­dar­ny psz­cze­larz dbał przede wszyst­kim o to, by znaj­du­ją­ce pod je­go opie­ką ro­je mia­ły wy­star­cza­ją­cą ilość po­ży­wie­nia, tj. ta­ką, któ­ra po­zwa­la­ła prze­trwać psz­czo­łom okres od póź­nej je­sie­ni po wcze­sną wio­snę. Wy­bra­nie zbyt du­żej ilo­ści mio­du na­ra­ża­ło owa­dy na śmierć gło­do­wą i ry­zy­ko na­pa­ści, kie­dy bo­wiem bra­ko­wa­ło kwit­ną­cych ro­ślin, wy­gło­dzo­ne psz­czo­ły mo­gły za­ata­ko­wać są­sied­nie ule, wy­pę­dza­jąc z nich go­spo­da­rzy. Osła­błym po zi­mie ro­jom na­le­ża­ło po­dać w drew­nia­nej mi­sie do­bre­go mio­du, a w bra­ku ta­ko­we­go – cu­kru, a tak­że za­dbać o to, by owa­dy zbyt wcze­śnie nie wy­le­cia­ły z ula, za­sta­wia­jąc wej­ście za po­mo­cą siat­ki czy me­ta­lo­wej, dziur­ko­wa­nej płyt­ki, za­pew­nia­ją­cej do­pływ świe­że­go po­wie­trza. Wcze­sną wio­sną „chę­do­żo­no” ule: naj­ła­twiej by­ło oczy­ścić kósz­ki, któ­re wy­star­czy­ło podnieść i wy­mie­nić de­skę, sta­no­wią­cą pod­sta­wę ula, na czy­stą, trud­niej po­zo­sta­łe ro­dza­je uli, z któ­rych trze­ba by­ło uprzed­nio wy­pę­dzić psz­czo­ły za po­mo­cą dy­mu z pod­ku­rza­cza. Nie­co póź­niej, bo w kwiet­niu „wy­rzy­na­no miód” – dru­gim mie­sią­cem, kie­dy wy­bie­ra­no miód z uli był wrze­sień. W ma­ju z ko­lei miał psz­cze­larz spo­ro pra­cy przy ro­jeniu się psz­czół. No­we ro­dzi­ny psz­cze­le trze­ba by­ło bo­wiem za­chę­cić do za­ję­cia przy­go­to­wa­nych dlań uli i za­po­biec ich uciecz­ce.

PszczelarzPszczelarz
W pasiece, rys. z książki „Rok Polski” Z. Glogera

Zna­cze­nie go­spo­dar­cze psz­czół by­ło w wie­ku XIX jesz­cze więk­sze niż dzi­siaj – owa­dy te nie tyl­ko za­py­la­ły owo­co­we drze­wa i da­wa­ły miód, któ­ry nie­raz uży­wa­no w za­stęp­stwie droż­sze­go cu­kru, ale tak­że do­star­cza­ły wo­sku nie­zbęd­ne­go do wy­ta­pia­nia świec (czym za­zwy­czaj trud­nił się miej­sco­wy or­ga­ni­sta), a tak­że wo­sko­wa­nia podłóg i me­bli. O tym, jak waż­ną ro­lę peł­ni­ła psz­czo­ła w ży­ciu wsi, niech świad­czy fakt, że trak­to­wa­no ją z wiel­kim po­wa­ża­niem: „chłop nasz w psz­czo­le wi­dzi zwie­rzę, któ­re na­le­ży sza­no­wać – pi­sał Fi­scher – mó­wi o niej że psz­czo­ła nie zdy­cha lecz umie­ra, a na­wet, że ma du­szę.” W kul­tu­rze lu­do­wej pol­skiej wsi psz­czo­ła, do­star­cza­ją­ca wo­sku na ko­ściel­ne i klasz­tor­ne świe­ce oraz da­ją­ca naj­słod­szy, a za­ra­zem naj­szla­chet­niej­szy po­karm – miód, uzna­wa­na by­ła za stwo­rze­nie świę­te, stąd za­bi­cie psz­czo­ły czy też znisz­cze­nie bar­ci bądź pa­sie­ki ucho­dzi­ło, jak pi­sze Ogro­dow­ska, za cięż­ki grzech, a na­wet świę­to­kradz­two. Psz­czo­ły przy­wią­zy­wa­ły się do swo­ich go­spo­da­rzy, prze­to gdy umie­rał psz­cze­larz, o śmier­ci je­go na­le­ża­ło po­wia­do­mić znaj­du­ją­ce się pod je­go pie­czą owa­dy, stu­ka­jąc w ul i wy­gła­sza­jąc od­po­wied­nią for­muł­kę.

Jak­kol­wiek po­ży­tecz­ne, a na­wet nie­zbęd­ne, w ge­ne­ro­wa­niu przy­cho­dów ma­jąt­ków zie­miań­skich psz­cze­lar­stwo nie peł­ni­ło du­żej ro­li: choć, jak po­da­je Mie­czy­sław Mar­kow­ski, rocz­na pro­duk­cja mio­du w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym w wo­je­wódz­twie kie­lec­kim by­ła nie­ba­ga­tel­na – wy­no­si­ła bo­wiem 500 ton mio­du i 20 ton wo­sku, to lwia jej część po­cho­dzi­ła z pa­siek chłop­skich, nie dwor­skich, acz­kol­wiek te ostat­nie na­le­ża­ły do naj­więk­szych. Tak więc, o ile licz­ba ro­jów w ca­łym wo­je­wódz­twie by­ła sza­co­wa­na na 80 000, to go­spo­darstw mo­gą­cych się po­chwa­lić po­nad 50 ula­mi by­ło za­le­d­wie 200.

Bi­blio­gra­fia:

Glo­ger, Z. (1900-1903) En­cy­klo­pe­dja sta­ro­pol­ska. Ilu­stro­wa­na. War­sza­wa: P. La­skau­er i W. Ba­bic­ki

Fi­scher, A. (1926) Lud pol­ski. Po­dręcz­nik et­no­gra­fji Pol­ski. Lwów, War­sza­wa, Kra­ków: Za­kład Na­ro­do­wy im. Os­so­liń­skich

Mar­kow­ski, M.B. (1993) Oby­wa­te­le ziem­scy w wo­je­wódz­twie kie­lec­kim 1918-1939. Kiel­ce: Kie­lec­kie To­wa­rzy­stwo Nau­ko­we

Ogro­dow­ska, B. (2001) Zwy­cza­je, ob­rzę­dy i tra­dy­cje w Pol­sce. Ma­ły słow­nik. War­sza­wa: Ver­bi­num

Si­kor­ski, J. (1856) Zie­mia­nin czy­li ła­twy spo­sób powięk­szenia do­cho­dów za po­mo­cą wiej­skie­go go­spo­darstwa: prak­tycz­ne pod­ręcz­ne dzieł­ko, obej­mu­ją­ce tre­ści­we wia­do­mo­ści o rol­nic­twie, o ho­dow­li wszel­kie­go ro­dza­ju do­mo­wych zwie­rząt, ich cho­ro­bach, le­cze­niu; o psz­czo­łach, etc. etc.; tu­dzież zbiór ma­ło do­tąd zna­nych, lub zu­peł­nie no­wych za­rad­czych w do­mo­wem go­spo­darstwie środ­ków. Wil­no: Nakł. au­to­ra. Druk. Jó­ze­fa Za­wadz­kie­go

Sku­za, Z. (2012) Gi­ną­ce za­wo­dy w Pol­sce. War­sza­wa: Sport i Tu­ry­sty­ka – MUZA SA

Tha­er, A. (1845) Po­rad­nik go­spo­dar­ski na każ­dy mie­siąc w ro­ku to jest wy­kaz naj­waż­niej­szych za­trud­nień w go­spo­darstwie ról­ni­czem za­cho­dzą­cych, w po­rząd­ku mie­sięcz­nym uło­żo­nych czy­li książ­ka pod­ręcz­na dla po­cząt­ku­ją­cych go­spo­da­rzy oraz tych, któ­rzy chcą się do­wie­dzieć, co każ­de­go cza­su w go­spo­darstwie przed­się­wziąć na­le­ży. Wro­cław: Na­kła­dem Zyg­mun­ta Schlet­te­ra

 

Projekt, wykonanie, teksty i zdjęcia © Anna Stypuła
Wszystkie prawa zastrzeżone
adres: Lasochów 39 | kontakt mailowy: