W Bolminie (19 km, 23 min od Lasochowa) znajduje się jeden z trzech kościołów postawionych staraniem księdza Jakuba Biedy Chrostkowica. Przyszedłszy na probostwo w Bolminie, Chrostkowic – jak podaje Rawita-Witanowski – „niezwłocznie po objęciu obowiązków w r. 1602, przedsięwziął budowę kościoła.” Pośpiech był jak najbardziej wskazany, oto bowiem bolmińska świątynia p.w. Trójcy Przenajświętszej , wzniesiona przez Stanisława Brzeskiego, dziedzica tutejszego majątku, z drewna na podmokłym terenie, szybko niszczała, „a ciała zmarłych obyczajem ówczesnym przy kościele grzebane, nie chowane, ale tak rzec można topione były w wodzie.” Chrostkowic zwraca się tedy z prośbą do dziedzica Jana Brzeskiego, syna Stanisława, by ten udostępnił inne miejsce pod budowę nowej świątyni, plebanii i szkoły. Brzeski nie tylko oddaje kościołowi wybrany przez księdza obszar, ale jeszcze sam wykłada pieniądze konieczne do wzniesienia domu Bożego, ukończonego w roku 1604 (o czym świadczy widniejący we wnętrzu kościoła napis).
Ufundowany przez Brzeskiego kościół rozbudowany zostaje na początku XX w. staraniem ks. Piotra Folfasińskiego. On też przeniósł cudowny obraz Matki Bożej Łaskami Słynącej do głównego ołtarza. Pochodzenie tego wizerunku nie jest jasne – być może został on ofiarowany przez Brzeskich kościołowi niedługo po ukończeniu prac budowlanych. Sam Folfasiński utrzymywał, że obraz miał pochodzić z prywatnej kaplicy dziedzica Brzeskiego. Darząc wizerunek wielką atencją (dla niego miał Folfasiński trzykrotnie wracać na probostwo w Bolminie), w dobie I wojny światowej ksiądz Piotr, przebywając naonczas w Kielcach, zarządził przeniesienie obrazu w bezpieczne miejsce, gdy tylko doniesiono mu, iż kościół p.w. Narodzenia NMP został ostrzelany pociskami artyleryjskimi. Na przeszkodzie przeprowadzce stanęła jednak sama Matka Boska, oto bowiem zaledwie mieszkańcy Bolmina przystąpili do realizacji polecenia Folfasińskiego, w kościele rozległ się płacz dziecka. Przeszukano świątynię jak również przyległy do niej plac, ale dziecka nie znaleziono. Gdy jednak parafianie ponownie zbliżyli się do cudownego wizerunku, by przenieść go na przygotowany do transportu wóz, znów dał się posłyszeć dziecięcy szloch. Tym razem łkanie uznano za znak, iż obraz winien pozostać w kościele, ukryto go więc pod posadzką.
Fakt, że bolmińska świątynia niemal bez szwanku zniosła austriacki ostrzał artyleryjski, mający na celu unicestwienie umieszczonego na kościelnej wieży rosyjskiego punktu obserwacyjnego, w opinii wielu jest najlepszym dowodem na cudowną moc wizerunku. W 1965 święty obraz przekazano do Krakowa do konserwacji. Po zdjęciu sukienek płatami schodzić zaczęły wierzchnie warstwy farby, odsłaniając dużo starsze, bo pochodzące z przełomu XIV i XV wieku malowidło, także przedstawiające Madonnę. Na podstawie zachowanych zdjęć czczonego od pokoleń obrazu wykonano kopię, która obecnie wraz z oryginalną, aczkolwiek zdewastowaną przez nieznanych sprawców, sukienką znajduje się w bocznej wnęce kościoła, podczas gdy odsłonięty podczas prac konserwatorskich wizerunek umieszczono w ołtarzu głównym. W kaplicy bocznej widnieje także epitafium poświęcone pamięci zmarłego w 1830 r. dziedzica tutejszych włości, Bogusława Czaplickiego, „prezesa Rady Obywatelskiey Województwa Krakowskiego, niezrównanego Męża i nieoszacowanego Oyca”, którego zwłoki przeniesiono jeszcze w XIX w. z kościelnej krypty na pobliski cmentarz zgodnie z realizowanym z dużą opieszałością administracyjnym nakazem wyprowadzenia ciał zmarłych z kościołów i ich najbliższego otoczenia (miejsce pochówku dziedzica i jego żony znaczą w górnej części położonego na stromym wzgórzu cmentarzyka dwie płyty nagrobne prawdopodobnie niegdyś wmurowane w kościelną posadzkę). Po prawej stronie ołtarza głównego znajduje się jedna z wersji słynnego obrazu „Jezu ufam Tobie” z krakowskich Łagiewnik, wykonana, jak i oryginał, przez Adolfa Hyłę. Nietypową cechą kościoła, na którą także warto zwrócić uwagę, jest przykrycie kopuły czterospadowym dachem – rozwiązanie niezmiernie rzadko spotykane w budownictwie sakralnym.
Bolmin może też pochwalić się dużo starszym zabytkiem, a mianowicie ruinami zamku mieszkalnego (określanego w literaturze przedmiotu także mianem obronnego dworu), który – wedle Rawity-Witanowskiego – miał zostać postawiony przez ówczesnego dziedzica „co to w sto koni brał udział w bitwie grunwaldzkiej”. Rawita-Witanowski następująco opisuje obronne założenie: „Jest to budowla ciężka, z kamienia miejscowego, o jednej frontowej baszcie, z ogromnymi, sklepionymi podziemiami, według tradycji łączącymi się z zamkiem chęcińskim. O tych chodnikach podziemnych nie przestaje lud powiadać, że w nich ukryte są skarby arian, którzy kaplicę swoją mieli w okrągłej wieży zamkowej.” Oczywiście, poszukiwano tak tajemnych korytarzy, jak i skarbów, lecz nawet „sprowadzeni górnicy z Dąbrowy na próżno (...) poszukiwali tych przejść do Chęcin. Są one prawdopodobnie zarówno jak i skarby w nich ukryte, wytworem fantazji ludowej.” Za czasów Rawity-Witanowskiego budynek – dwór? pałac? zamek? zdania są podzielone – był jeszcze zamieszkany, w ruinę obrócił go dopiero ostrzał austriackiej artylerii w 1915 r. podczas I wojny światowej. Od tego czasu budowla powoli niszczeje.
spis bibliografiiWszystkie prawa zastrzeżone
adres: Lasochów 39 | kontakt mailowy: