Jak po­da­je Ja­nusz Boh­da­no­wicz aż do wy­bu­chu II woj­ny świa­to­wej ko­wa­le dzie­li­li się na trzy ka­te­go­rie: ko­wa­li gro­madz­kich, sa­mo­dziel­nych i dwor­skich. Ko­wal gro­madz­ki an­ga­żo­wa­ny był przez soł­ty­sa w imie­niu wsi, od któ­rej otrzy­my­wał w ra­mach dzier­ża­wy, na okre­ślo­ny kon­tak­tem czas (zwy­kle 3 la­ta) kuź­nię, go­spo­dar­stwo z ka­wał­kiem zie­mi oraz moż­ność wy­po­ży­cza­nia ko­ni i wo­zu.
Kuźnia w HoroszowieKuźnia w Horoszowie
Kuźnia w Horoszowie na Ukrainie, 1927 r. (fot. z zasobów portalu polona.pl)
W za­mian za wy­na­gro­dze­nie w na­tu­rze ko­wal gro­madz­ki zo­bo­wią­za­ny był do wy­ko­ny­wa­nia bez­płat­nie drob­niej­szych, usta­lo­nych w umo­wie dzier­żaw­nej prac (jak ostrze­nie le­mie­szy, oku­wa­nie soch czy wy­kle­py­wa­nie sier­pów i kos), za więk­sze na­to­miast otrzy­my­wał od klien­ta sto­sow­ną za­pła­tę. Ko­wa­le sa­mo­dziel­ni czę­sto łą­czy­li pra­cę w kuź­ni z pro­wa­dze­niem zwy­kłe­go, chłop­skie­go go­spo­dar­stwa, w wie­lu wy­pad­kach trak­tu­jąc pierw­sze z za­jęć ja­ko ubocz­ne i ogra­ni­cza­jąc je do mi­ni­mum w cza­sie na­si­le­nia ro­bót w po­lu. W prze­ci­wień­stwie do rze­mieśl­ni­ków z dwóch po­zo­sta­łych grup, ko­wale sa­mo­dziel­ni sa­mi mu­sie­li po­nieść kosz­ty wy­sta­wie­nia kuź­ni i za­ku­pu po­trzeb­nych na­rzę­dzi, mie­li jed­nak więk­szą swo­bo­dę w wy­bo­rze spe­cja­li­za­cji, stąd zda­rza­li się po­śród nich sław­ni na ca­łą oko­li­cę wy­twór­cy płu­gów czy krzy­ży na­grob­nych. Naj­wyż­szy kunszt pre­zen­to­wa­li jed­nak naj­mo­wa­ni przez dwór ko­wale z ostat­niej ka­te­go­rii, choć­by z te­go po­wo­du, że w du­żych go­spo­dar­stwach zie­miań­skich naj­szyb­ciej wpro­wa­dza­no w uży­cie wszel­kie­go ro­dza­ju no­win­ki, w tym i na­rzę­dzia pra­cy. Tak­że i oni otrzy­my­wa­li kuź­nię z wy­po­sa­że­niem, miesz­ka­nie, dział­kę zie­mi i za­pła­tę – czę­ścio­wo w na­tu­rze, czę­ścio­wo w go­tów­ce – przy czym pła­cił im dwór, nie wieś, stąd ko­wal dwor­ski pra­co­wał przede wszyst­kim na po­trze­by dwo­ru, a w dru­giej do­pie­ro ko­lej­no­ści – czę­sto wbrew wy­raź­ne­mu za­ka­zo­wi chle­bo­daw­cy – wy­ko­ny­wał za­mó­wie­nia po­zo­sta­łych klien­tów. Po pierw­szej woj­nie świa­to­wej sy­tu­acja ko­wala ule­gła zmia­nie – kon­ku­ren­cja ze stro­ny pro­duk­tów fa­brycz­nych spra­wi­ła, że wiej­ski rze­mieśl­nik stra­cił swój do­tych­cza­so­wych mo­no­pol i za­miast wy­ko­ny­wać no­we na­rzę­dzia co­raz czę­ściej ogra­ni­czał się do na­pra­wia­nia i ulep­sza­nia wy­ro­bów prze­my­sło­wych.

Obec­ność ko­wala w fol­war­ku czy wsi by­ła nie­zbęd­ną, choć­by z tej pro­stej przy­czy­ny, że to wła­śnie ko­wal pod­ku­wał ko­nie. Pod­ko­wy nie tyl­ko za­bez­pie­cza­ły koń­skie ko­py­ta przed zdar­ciem, ale tak­że za­pew­nia­ły zwie­rzę­ciu sta­bil­ność na śli­skiej po­wierzch­ni – tyl­ko do­brze pod­ku­ty koń mógł bez oba­wy po­ru­szać się po za­mar­z­nię­tej ta­fli wo­dy. Fakt, że z usług ko­walskich ko­rzy­sta­li nie tyl­ko miej­sco­wi, ale tak­że prze­jezd­ni, sprzy­jał wy­mia­nie wia­do­mo­ści i czy­nił z kuź­ni ośro­dek mę­skich po­ga­wę­dek, z ko­wala zaś – naj­le­piej po­in­for­mo­wa­ne­go czło­wie­ka w oko­li­cy. Ale prócz wy­twa­rza­nia pod­ków i ku­cia ko­ni ko­wal trud­nił się wy­ro­bem wie­lu in­nych przedmio­tów: że­la­znych krat, chro­nią­cych do­by­tek przed zło­dzie­ja­mi; ostrzy sier­pów, sie­kier czy kos; okuć skrzyń, go­spo­dar­skich na­rzę­dzi i po­jaz­dów (np. kół do wo­zu, płóz sań czy or­czy­ków); za­wia­sów, zam­ków i kłó­dek; że­la­znych ele­men­tów wi­deł, mo­tyk, płu­gów itp.; wresz­cie – mi­ster­nie for­mo­wa­nych krzy­ży cmen­tar­nych i przy­droż­nych.

Wieś bez ko­wala obyć się nie mo­gła i stąd po czę­ści wy­ni­kał po­wszech­ny sza­cu­nek, ja­kim da­rzo­no te­go rze­mieśl­nika na rów­ni z wój­tem czy soł­ty­sem. Re­spekt, ja­ki ży­wio­no dla ko­wala, wią­zał się tak­że z du­żą wie­dzą, ja­ką mu­siał on po­siąść, oraz za­moż­no­ścią, ja­ką za­zwy­czaj się cie­szył, a któ­ra by­ła pro­stą wy­pad­ko­wą wy­jąt­ko­wo­ści upra­wia­ne­go prze­zeń rze­mio­sła oraz przy­pi­sy­wa­nej mu wa­gi. „Za­tem ko­wal jest czło­wie­kiem za­moż­nym – pi­sał Ko­ry­bu­tiak – mo­że so­bie po­zwo­lić na wie­le wy­dat­ków, któ­re są nie do­stęp­ne dla chło­pa, po­za­tem umie du­żo i wie o wie­lu rze­czach, prze­to na­le­ży się z nim li­czyć, sza­no­wać go i po­dzi­wiać. Zda­rza­ją się oczy­wi­sta wy­pad­ki, gdy ko­wale są na­ło­go­wy­mi pi­ja­ka­mi i par­ta­cza­mi w swo­im za­wo­dzie, lecz to by­naj­mniej nie oba­la za­sa­dy, któ­ra jest źró­dłem uzna­nia dla umie­jęt­no­ści ko­wala: jest on po­trzeb­ny, bez je­go wy­ro­bów nie moż­na się obyć.” Wie­dza ko­wala rze­czy­wi­ście by­ła sze­ro­ka i wy­kra­cza­ją­ca nie­raz po­za warsz­tat je­go pra­cy: po­nie­waż czyn­no­ści pod­ku­wa­nia ko­nia to­wa­rzy­szy­ły in­ne, o cha­rak­te­rze pie­lę­gna­cyj­nym, jak choć­by stru­ga­nie ko­pyt ce­lem ich ukształ­to­wa­nia i wy­rów­na­nia, ko­wal sta­wał się w pew­nym sen­sie miej­sco­wym we­te­ry­na­rzem, po­tra­fią­cym cel­nie roz­po­znać przy­czy­nę ku­la­wi­zny. Le­czył zresz­tą ko­wal nie tyl­ko zwie­rzę­ta, ale i lu­dzi, głów­nie świad­cząc usłu­gi den­ty­stycz­ne, w więk­szo­ści przy­pad­ków spro­wa­dza­ją­ce się do wy­ry­wa­nia zę­bów. „W prak­ty­ce den­ty­stycz­nej ko­wali waż­nym ele­men­tem by­ło znie­czu­le­nie cho­re­go, a póź­niej przyj­mo­wa­nie po­dzię­ko­wa­nia – pre­cy­zu­je Zbi­gniew Sku­za. – Przy obu tych czyn­no­ściach sto­so­wa­no po­dob­ny śro­dek w po­sta­ci bu­tel­ki wód­ki.”

KowalstwoKowalstwo
Część ekspozycji prezentująca wyposażenie kuźni. Na podłodze od lewej: miech kowalski, kowadło, toczydło. Na ścianie pośrodku – wiertarki kowalskie i szczypce. W niszach okiennych wyroby kowalskie.

Kuź­nia, w któ­rej pra­co­wał ko­wal, by­ła osob­nym, nie­wiel­kim, zwy­kle jed­no­izbo­wym, bu­dyn­kiem, sta­wia­nym przy skrzy­żo­wa­niu dróg, na skra­ju wsi lub na­wet w pew­nym od niej od­da­le­niu. O ta­kim usy­tu­owa­niu kuź­ni de­cy­do­wa­ła przede wszyst­kim oba­wa przed wznie­ce­niem po­ża­ru. Stąd też, o ile chłop­skie cha­ty kry­te by­ły za­zwy­czaj sło­mą, o ty­le kuź­nia mia­ła dach z trud­niej pal­nych gon­tów lub dra­ni­cy, względ­nie da­chó­wek. Wzglę­dy bez­pie­czeń­stwa za­de­cy­do­wa­ły też o tym, że w dwu­dzie­sto­le­ciu mię­dzy­wo­jen­nym przy­le­ga­ją­ca do pa­le­ni­ska ścia­na w sta­rych kuź­niach by­ła tyn­ko­wa­na, a w no­wo wzno­szo­nych bu­dyn­kach sta­wia­na z ognio­trwa­łe­go ma­te­ria­łu – ka­mie­nia. Naj­waż­niej­szą czę­ścią kuź­ni by­ło ka­mien­ne lub ce­gla­ne pa­le­ni­sko, wy­le­pio­ne gli­ną, z umiesz­czo­nym w jed­nej ze ścian otwo­rem, przez któ­ry do­cho­dzi­ło doń po­wie­trze wy­dmu­chi­wa­ne przez miech ko­walski. Na po­cząt­ku XX wie­ku pa­lo­no w nim jesz­cze wę­glem drzew­nym, z rzad­ka tyl­ko – przy bra­ku in­ne­go opa­łu (głów­nie pod­czas wo­jen) – ko­rą brzo­zo­wą, któ­ra da­wa­ła bia­ły, sil­ny pło­mień, zbli­żo­ny do pło­mie­nia kok­su, na­to­miast po I woj­nie świa­to­wej, gdy Gór­ny Śląsk stał się czę­ścią nie­pod­le­głej Pol­ski, uży­wa­no głów­nie ta­nie­go wę­gla ka­mien­nego. Nie­odzow­nym ele­men­tem wy­po­sa­że­nia kuź­ni by­ło ko­wa­dło – naj­star­szy je­go typ, ja­ki moż­na oglą­dać w la­so­chow­skiej Izbie Tra­dy­cji, to ko­wa­dło bez­roż­ne, czy­li zbli­żo­na kształ­tem do roz­sze­rza­ne­go ku gó­rze tra­pe­zu, względ­nie lek­ka (ok. 50 kg) bry­ła la­ne­go że­la­za, na po­wierzch­ni któ­rej (tzw. gła­dzi), bli­żej jed­ne­go z koń­ców, znaj­du­je się je­den lub dwa otwo­ry, gdzie ko­wal umiesz­czał spodki czy pod­cin­ki. Ko­wa­dła jed­no­roż­ne, jak po­da­je Ja­nusz Boh­da­no­wicz, po­ja­wia­ją się tuż przed I woj­ną świa­to­wą: cięż­sze od bez­roż­nych (80-150 kg), po­sia­da­ły spi­cza­ste, przy­po­mi­na­ją­ce wy­sta­ją­cy dziób za­koń­cze­nie. Ich roz­wi­nię­ciem, spo­ty­ka­nym od koń­ca lat dwu­dzie­stych, by­ły ko­wa­dła dwu­roż­ne, za­opa­trzo­ne z jed­nej stro­ny w opi­sa­ny wy­żej dziób, z dru­giej zaś w kan­cia­sty róg, słu­żą­cy do za­gi­na­nia obra­bia­ne­go ma­te­ria­łu.
Narzędzia kowalskieNarzędzia kowalskie
Narzędzia kowalskie. Rys. z książki R. Lipskiego „Technologia metali. Kowalstwo.”
Ko­wa­dło sy­tu­owa­no na środ­ku izby, sta­wia­jąc je na gru­bym, wko­pa­nym w zie­mię pniu, obok któ­re­go znaj­do­wa­ła się ry­nien­ka wy­peł­nio­na wo­dą, prze­zna­czo­na do har­to­wa­nia wy­ku­wa­nych przedmio­tów. Pod ścia­na­mi po­miesz­cze­nia roz­miesz­cza­no resz­tę na­rzę­dzi, wśród któ­rych nie mo­gło za­brak­nąć róż­ne­go ro­dza­ju klesz­czy, słu­żą­cych do chwy­ta­nia i przy­trzy­my­wa­nia roz­ża­rzo­ne­go że­la­za pod­czas ku­cia, oraz mło­tów i młot­ków, za po­mo­cą któ­rych ko­wal nada­wał ku­tym przedmio­tom po­żą­da­ny kształt, mniej­szy­mi, wa­żą­cy­mi od 3 do 6 kg ude­rza­jąc bez­po­śred­nio w ka­wa­łek obra­bia­ne­go że­la­za, więk­szy­mi zaś, tzw. dwu­ręcz­ny­mi, o wa­dze od 6 do 10 kg, bi­jąc w in­ny, trzy­ma­ny przez po­moc­ni­ka, młot, np. na(d)staw­kę, peł­nią­cą ro­lę ma­try­cy dla roz­grza­ne­go me­ta­lu; prze­ci­nak, słu­żą­cy do prze­ci­na­nia że­la­znych szta­bek czy prę­tów; pła­sko za­koń­czo­ny gła­dzik, któ­rym wy­rów­ny­wa­no ku­tą po­wierzch­nię; żło­bik, przy po­mo­cy któ­re­go wy­ko­ny­wa­no w me­ta­lu row­ki; ostro za­koń­czo­ny prze­bi­jak do ro­bie­nia otwo­rów w obra­bia­nym me­ta­lu bądź trzy­ma­ny w klesz­czach trzpień, któ­ry prze­cho­dząc przez że­la­zo ka­li­bro­wał utwo­rzo­ny wcze­śniej prze­bi­jakiem otwór. In­nym ty­pem na­rzę­dzi by­ły pod­sadz­ki, zwa­ne też spodka­mi, przy­po­mi­na­ją­ce kształ­tem po­tęż­ne gwo­ździe, któ­rych nóż­ka umiesz­cza­na by­ła w otwo­rze ko­wa­dła, gru­by zaś łe­pek opa­trzo­ny był wy­grzbie­ce­niem bądź wy­cię­ciem, słu­żą­cym do for­mo­wa­nia ma­te­ria­łu, lub za­koń­czo­ny pła­sko, jak w przy­pad­ku ba­bek uży­wa­nych przy kle­pa­niu kos. W otwo­rze ko­wa­dła mo­co­wa­no tak­że pod­cin­kę, któ­ra po­dob­nie jak młot prze­ci­nak słu­ży­ła do cię­cia me­ta­lu. W przy­pad­ku grub­szych sztab uży­wa­no na­raz obu wy­mie­nio­nych na­rzę­dzi, przy­kła­da­jąc prze­ci­nak nad miej­scem, w któ­rym pręt sty­kał się z umiesz­czo­ną pod nim pod­cin­ką. Wśród po­zo­sta­łych zgro­ma­dzo­nych pod ścia­na­mi kuź­ni na­rzę­dzi zna­leźć moż­na też by­ło dziu­row­ni­ce (czy­li pły­ty ko­walskie z róż­no­kształt­ny­mi otwo­ra­mi i wycię­ciami na kra­wę­dziach, przy po­mo­cy któ­rych wy­bi­ja­no w wy­ro­bach otwo­ry), gwo­ździow­ni­ce (w po­sta­ci po­dziur­ko­wa­nych pły­tek, w któ­rych umiesz­cza­no gwo­ździe ce­lem spłasz­cze­nia im łbów), fo­rem­ni­ki (do nada­wa­nia kształ­tu se­ryj­nie wy­ko­ny­wa­nym od­kuw­kom), wresz­cie róż­ne­go ro­dza­ju ima­dła, świ­dry czy pil­ni­ki. Przy oknach sta­ły wko­pa­ne w zie­mię sto­ły warsz­ta­to­we, przy któ­rych mon­to­wa­no po­tęż­ne wier­tar­ki ko­walskie, tzw. bor­ma­szy­ny, wresz­cie w ką­cie izby znaj­do­wa­ła się gra­ciar­nia – ko­jec z de­sek, gdzie wrzu­ca­no wszel­kie od­pad­ki że­la­zne, któ­re czę­sto po­wtór­nie wy­ko­rzy­sty­wa­no przy wy­ro­bie no­wych przedmio­tów lub na­pra­wie sta­rych. W swej pra­cy XIX-wiecz­ni ko­wale naj­chęt­niej ko­rzy­sta­li wła­śnie ze zło­mu że­la­znego, uzbie­ra­ne­go przez sie­bie lub przy­nie­sio­ne­go przez klien­ta, choć wy­rób wy­ko­na­ny z ta­kie­go ma­te­ria­łu cha­rak­te­ry­zo­wał się mniej­szą tr­wa­ło­ścią (mia­ło to swo­je uza­sad­nie­nie: do­stęp­na w han­dlu przed I woj­ną świa­to­wą stal by­ła nie tyl­ko dro­ga, ale też nie­wdzięcz­na w obrób­ce. Sprze­da­wa­no ją w po­sta­ci gru­bych sztab, któ­re przed uży­ciem ko­wal mu­siał sa­mo­dziel­nie po­kro­ić na mniej­sze ka­wał­ki, co zaj­mo­wa­ło mu aż po­ło­wę cza­su prze­zna­czo­ne­go na wy­ko­na­nie przedmio­tu. Pre­fe­ren­cje te ule­gły zmia­nie w dwu­dzie­sto­le­ciu mię­dzy­wo­jen­nym, kie­dy na ryn­ku po­ja­wi­ła się stal do­stęp­na w zróż­ni­co­wa­nych for­ma­tach, ła­twiej więc moż­na by­ło za­opa­trzyć się w su­ro­wiec od­po­wied­ni do po­trzeb rze­mieśl­ni­ka). Przed kuź­nią sta­wia­no to­czy­dło, tj. wpra­wia­ny w ruch kor­bą krąg pia­skow­ca osa­dzo­ny na drew­nia­nym ste­la­żu i czę­ścio­wo za­nu­rzo­ny w wy­peł­nio­nym wo­dą ko­ryt­ku, na któ­rym ko­wal ostrzył wła­sne na­rzę­dzia lub też go­to­we wy­ro­by: sie­kie­ry, no­że, sier­py itd. Umiesz­cza­no je za­zwy­czaj pod za­da­sze­niem, o któ­rym tak pi­sał Glo­ger: „[p]rzy kuź­niach wiej­skich w Pol­sce ro­bio­no pra­wie za­wsze wy­staw­ki na dwóch słu­pach (przed wej­ściem do kuź­ni), a to w ce­lu że­by moż­na by­ło pod­czas desz­czu kuć na dwo­rzu ko­nie i niektó­re in­ne czyn­no­ści ko­walskie tam do­peł­niać.” Prócz opi­sy­wa­ne­go przez Glo­gera dasz­ka moż­na by­ło też spo­tkać przy kuź­niach spe­cjal­ne koj­ce zbi­te z żer­dzi prze­zna­czo­ne do pod­ku­wa­nia bar­dziej na­ro­wi­stych zwie­rząt.

Bibliografia:

Boh­da­no­wicz, J. (1963) Ma­te­ria­ły do ko­wal­stwa lu­do­we­go po­łu­dnio­wej Kie­lec­czy­zny. Wro­cław: Pol­skie To­wa­rzy­stwo Lu­do­znaw­cze

Czer­wiń­ski, T. (2012) Bu­dow­nic­two lu­do­we w Pol­sce. War­sza­wa: Sport i Tu­ry­sty­ka – MUZA SA

Glo­ger, Z. (1909) Bu­dow­nic­two i wy­ro­by z drze­wa w daw­nej Pol­sce wy­da­ny z udzia­łem za­po­mo­gi Ka­sy po­mo­cy dla osób pra­cu­ją­cych na po­lu na­uko­wem, imie­nia, d-ra I. Mia­now­skie­go. War­sza­wa: Druk Wł. Ła­zar­skie­go, Mar­szał­kow­ska (re­print: War­sza­wa: Gra­f_i­ka, 2006)

Ko­ry­bu­tiak, Z.J. (1936) Ko­wal­stwo lu­do­we w wo­je­wódz­twie wi­leń­skim. Wil­no: Dzien­nik Urzę­do­wy Ku­ra­to­rium Okrę­gu Szkol­ne­go Wi­leń­skie­go

Lip­ski, R. (1947) Tech­no­lo­gia me­ta­li. Ko­wal­stwo. War­sza­wa: Spół­dziel­nia Wy­daw­ni­cza „Autor”

Sku­za, Z. (2012) Gi­ną­ce za­wo­dy w Pol­sce. War­sza­wa: Sport i Tu­ry­sty­ka – MUZA SA

Tra­czyń­ski, E. (2001) Wieś świę­to­krzy­ska w XIX i XX wie­ku. Kiel­ce: Re­gio­nal­ny Ośro­dek Stu­diów i Och­ro­ny Śro­do­wi­ska Kul­tu­ro­we­go w Kiel­cach

Projekt, wykonanie, teksty i zdjęcia © Anna Stypuła
Wszystkie prawa zastrzeżone
adres: Lasochów 39 | kontakt mailowy: